"Niezłe to bylo. Grzmiało długo, ale po chwili był spokój - jedynie lekki orzeźwiający pokropnik dawał trochę wytchnienia. Pogadałem z koleżanką, poszedłem do fosy, wyciągnąłem sprzęt (aparaty), rozłożyłem drabinkę żeby wszyscy mogli mnie zobaczyć, odwróciłem się i oczom mym okazał sie las...a w zasadzie to ściana wody :) Pod sceną było jeszcze w miarę, choć zawiewało, ale jak wyszliśmy... No było po prostu przekichane. Miałem tylko pas z pokrowcami na szkła i podwójny pasek na aparaty. Zanim dobieglem do budki, byłem cały mokry. Panie jednak szybko zadziałały, wytarly i zapakowaly mnie profi w 3 reklamówki...znaczy aparaty i pas z pokrowcami.
...a deszcz byl tak zajefajnie ciepły, że pobieglem pod scenę zostawiając moje pakunki koło drabinki...kolejny swietny afterheadliner...Uwielbiam cieply deszcz :)"
A my kochamy takie warunki. Pamięta ktoś ulewę podczas koncertu The Prodigy na Coke Live w 2008, albo na Groove Armadzie grającej na Heinekenie w 2007? To są właśnie te momenty, kiedy dziękujemy Najwyższej Migawce za uszczelnione body.
fot. Adam Jędrysik // Jedrysik.com
Ktoś pamięta takie warunki na Genesis w 2007...
OdpowiedzUsuńZ tym ze tam fociło się na zasadzie "full uncovered rainwkurwing". Kumpla 20D padlo zaraz po tym jak wyjal je z torby, w mojej 50tce znalazłem na drugi dzień małego karpia (bardzo małego) ...a pytanie "czy ktoś chce zostać na koncert" chyba po raz pierwszy zostało przemilczane :)
świetne !!
OdpowiedzUsuń