Kasia jak zwykle czuwa!
"Pięciu szczecińskich fotoreporterów walczy z senatorem RP i kandydatem PiS na prezydenta Szczecina - Krzysztofem Zarembą o prawa do swoich zdjęć. Polityk wykorzystał zdjęcia na swoim profilu na Facebooku. Już zostały usunięte."
Pełne info tutaj. Cieszy natomiast (przynajmniej moją osobę) ten fragment:
"Decyzję, czy fotoreporterzy dostaną pieniądze ma podjąć sztab wyborczy PiS w regionie, twierdzi asystent Zaremby - Kamil Olszewski. Sam zainteresowany - Krzysztof Zaremba - tłumaczy natomiast, że za profil na Facebooku nie odpowiada, bowiem założył go jeden z jego sympatyków. Zapewnił, że sprawa zostanie załatwiona "po dżentelmeńsku". Problem w tym, że szefowie redakcji dla których fotoreporterzy pracują nie maja zamiaru puścić senatorowi RP i kandydatowi na prezydenta Szczecina z listy PiS sprawy płazem. Cześć zażądała usunięcia zdjęć (co zostało zrobione) i zamierzają wystawić Zarembie rachunek, inni sprawę oddają w ręce prawników (między innymi Radio Szczecin, czy "Gazeta Wyborcza Szczecin", która przekazała sprawę Agencji Gazeta). "
Inny dobry link z tego tygodnia pochodzi od niezastąpionego serwisu Fotoreporterzy.net:
"W ciągu ostatniego roku mieliśmy okazję zapoznać się z różnymi pomysłami na zawłaszczanie naszych fotografii przez kluby sportowe lub organizatorów koncertów. Jest taki klub w Nowym Targu, którego zarząd w kategorii bezczelności pokonał wszystkich innych. Mowa o MMKS Podhale Nowy Targ. Według podsuwanej do podpisu umowy, warunkującej uzyskanie akredytacji, zarząd klubu nie zadowala się tylko haraczem w postaci wykonanych przez fotoreporterów zdjęć. Klub wspaniałomyślnie zezwala na to że “fotoreporter ma prawo sprzedać zdjęcie dowolnemu klientowi” ale tylko pod warunkiem, że od każdego sprzedanego zdjęcia odprowadzi do MMKS Podhale wynagrodzenie. I żeby było sprawiedliwie – MMKS również ma prawo sprzedać dowolnemu klientowi zdjęcia wcześniej uzyskane od akredytowanych fotoreporterów, obiecując że podzieli się zyskiem.".
Nie są to oczywiście newsy z podwórka koncertowego, ale warto wiedzieć co w trawie piszczy, jaki przekręty potrafią odchodzić i jak ludzie lubią wykorzystywać naszą pracę.
I na koniec już coś bardziej koncertowego. Otóż zgłosił się znajomy tłumacz w celu "pozyskania" zdjęć do pewnej książki (swoją drogą bardzo ciekawej). Bardzo się zdziwił kiedy usłyszał o tym, że za zdjęcia trzeba będzie zapłacić a przecież tego "budżet nie przewidywał" no i nawet zagraniczni foto "dali swoje zdjęcia bez problemów". Hmmm...
czy ten znajomy tłumacz to DB? ;)
OdpowiedzUsuńDB nie jest tłumaczem :)
OdpowiedzUsuń