poniedziałek, 11 lipca 2011

Kasia na Słowacji!

Kaśka Paluch (dobra, fotograficzno-dzienikarska, dusza związana m.in. z Onetem, 80BPM czy Etnosystem) przesyła krótką fosiarską relację z Bažant Pohoda 2011:


"Fotografowanie na zagranicznych festiwalach to czysta przyjemność. Po budapeszteńskim Sziget, ostrawskim Colours of Ostrava w Czechach, tezę tę potwierdził w stu procentach festiwal Bazant Pohoda na Słowacji. U zagranicznych kolegów urzeka mnie uprzejmość, zaskakujący spokój w fosie, dobra opieka nad akredytowanymi, których nikt nie wprowadza i wyprowadza w "kajdankach" pod scenę, nikt nie każe też oddawać aparatów do depozytu (chociaż mój amatorski zawsze się dało upchnąć w torbie, hue hue). Po traumatycznym doświadczeniu z towarzystwem ochrony na każdym kroku po ustawowych trzech fotkach na maltańskim koncercie Sinead O'Connor, dobre traktowanie dziennikarzy za granicą pozostawia miłe wrażenie.

Jak większość osób po Open'erze i ja po Pohodzie najlepiej zapamiętam występ M.I.A., która na drugim utworze zaprosiła nas na scenę. Oczekiwanie przy trzyminutowym intrze, później wielki huk "Galang" z prawej i 30-tysięcznego tłumu z lewej, a potem odurzenie show na scenie pozostawi raczej trwały zapis w mózgu. Szczególnie, że miałam szczęście, iż to właśnie mój obiektyw M.I.A. wybrała na 'private-singing'. Przy okazji, obcując trzy minuty z main stage zrozumiałam zamiłowanie artystów do koncertów na festiwalach. Adrenalina taka, że dopiero trzy papierosy uspokoiły trzęsawkę nóg i rąk. A kiedy schodziliśmy przednimi schodami ze sceny (machając nieśmiało), ten cały tłum ludzi nam odmachał i zapiszczał - każdy z nas tego wieczora był trochę Madonną ;D

Nie wiem, jakie pierwsze trzy utwory zagrali Portishead. Ogromne skupienie towarzyszące robieniu zdjęć przy baaaardzo słabym oświetleniu, co przy moim kiepskim, ciemnym obiektywie jest wymagające, nie pozwoliło na słuchanie muzyki. No i ta Beth ciągle tyłem - ech! ;) Wdzięcznym tematem do fotografowania była Imogen Heap - nie dość, że co chwila inne światło (więc była szansa, że COŚ wyjdzie), to jeszcze ciekawa scenografia. No i - fotografowanie jej to jak robienie zdjęć dobrej koleżance, bo jest taka milutka i sympatyczna.

Lubię pracować u południowych sąsiadów."
Dziękujemy a na sam koniec foto autorstwa Kasi:

2 komentarze: